Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PawelPOP z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 81650.13 kilometrów w tym 952.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.82 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 220674 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PawelPOP.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

200 plus

Dystans całkowity:14956.95 km (w terenie 32.00 km; 0.21%)
Czas w ruchu:630:26
Średnia prędkość:23.72 km/h
Maksymalna prędkość:65.00 km/h
Suma podjazdów:43828 m
Liczba aktywności:69
Średnio na aktywność:216.77 km i 9h 08m
Więcej statystyk
  • DST 200.70km
  • Czas 08:38
  • VAVG 23.25km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 697m
  • Sprzęt TREKuś
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kazimierski Park Krajobrazowy i powrót z wiatrem do domu

Niedziela, 9 maja 2021 · dodano: 09.05.2021 | Komentarze 0


Trzeba było wykorzystać tak korzystny wiatr południowy.
Pomysłów jak zwykle kilka, ale wybrany wariant B.
Rano było bardzo zimno więc postanowiłem podrzucić się do Dęblina pociągiem.
W Dęblinie byłem 7:30 i od razu kierunek na Kazimierz Dolny...
Ale celem nie był Kazimierz a Kazimierski Park Krajobrazowy.
Przepięknie tam i klimatycznie.
Aczkolwiek dla górala nizinnego tamtejsze podjazdy do łatwych nie należą...
60 km pokręcone tamże...

A powrót do domu już "z buta", najpierw prawie 70 km serwisówkami S17, potem ucieczka na Łaskarzew i dalej na Wilgę, końcowe 45 km to 801-ka.

Piękny to był, słoneczny dzionek :)




  • DST 202.30km
  • Czas 08:20
  • VAVG 24.28km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 298m
  • Sprzęt TREKuś
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na poludnie od bazy - Osieck, Wilga, Góra Kalwaria

Sobota, 10 kwietnia 2021 · dodano: 11.04.2021 | Komentarze 0


Taka sobota w kwietniu...
Mus było pojechać parę kilometrów...







  • DST 205.80km
  • Teren 2.00km
  • Czas 08:48
  • VAVG 23.39km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 600m
  • Sprzęt TREKuś
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Mazowszu południowo-wschodnim...

Niedziela, 2 sierpnia 2020 · dodano: 02.08.2020 | Komentarze 1


Ostatnie krótkie poranno-wieczorne przejażdżki troszkę apetyt na coś dłuższego pobudziły.
Plan na dzisiaj to moje ulubione południe, z zasady miałem jechać sobie 801-ką do momentu kiedy będzie już dobrze widno i skręcić na wschód...
A dalej to gdzie oczy poniosą, moc pozwoli, no i pogoda nie zamorduje...
Tak więc miejsce skrętu w lewo uzależnione od godziny, o której wyruszę...
Im wcześniej ruszę tym świt zastanie mnie dalej :)

Z domu wyjechałem troszkę za późno wobec oczekiwań, ale i tak nie ma co narzekać. 3:04 to dobra godzina, aby ze dwie godziny śmigać na południe...

Tak więc kierunek na wschodni zmieniłem w tym oto miejscu, parę kilometrów za Wilgą, kierunek na Łaskarzew...


Ale wcześniej nie było za ciekawie bo... zimno niespodziewanie...


6 stopni zaskoczyło mnie totalnie i towarzyszyło mi dobrą godzinę. A przecież ruszałem z domu przy temperaturze 13 stopni...


801-ka bez słońca bo z lewej strony las zasłaniał słoneczko...


Za Łaskarzewem było już cieplutko...


Tutaj spontaniczny wybór - Sobolew. Gończyce za szybko przybliżyłyby do S17-ki.


Pięknie się jechało.


Acz zdarzyła się pomyłka i ze 2 kilometry po kamienistym szutrze...


W Korytnicy było już znowu asfaltowo.


A za parę kilometrów przerzut na drugą stronę S17.


Zaraz za drogą szybkiego ruchu obrałem kierunek na Żelechów, ale nie na wprost tylko zaliczając co ciekawsze asfalciki...


Za Żelechowem kierunek mniej więcej może na Wilchtę, może Siennicę, może Seroczyn, jak wyjdzie...
Klimaty wciąż rewelacyjne...


76-kę przeciąłem pomiędzy miejscowościami Nowa Prawda i Stara Prawda i wpadłem do miejscowości o fajnej nazwie...


Na 802-kę wbiłem się kilka kilometrów przed Latowiczem


I kontynuowałem aż do Siennicy. 802 ma bardzo świetny asfalt i miejscami jest bardzo malownicza, ale coś za coś - trochę ruchu samochodowego też było.


Wjazd do Siennicy, nie dojeżdżając do centrum odbiłem już na Kołbiel


Tuż przed wjazdem na 50-kę.


Węzeł Kołbiel robi wrażenie aczkolwiek dużo jeszcze pracy przed drogowcami...


A dalej do domu standardowo: Celestynów, Otwock, Falenica i na koniec malutka dokrętka przez Anin...




  • DST 219.30km
  • Czas 08:25
  • VAVG 26.06km/h
  • VMAX 46.00km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 900m
  • Sprzęt TREKuś
  • Aktywność Jazda na rowerze

W końcu na północ - prawie Olsztynek

Sobota, 27 czerwca 2020 · dodano: 27.06.2020 | Komentarze 0


Wczoraj wieczorem w końcu zapadła decyzja... Na Północ na krechę...

Co prawda pogoda wredna i niestabilna oraz wciąż ustanowiona osobista kwarantanna... na pociągi...
Ale kiedyś trzeba to zmienić...
Pogodowo miało być ciepło, wiaterek z południa, no i niestety burze...
Trudno... Zakupiłem bilet na IC z Olsztyna na 15:31. Zakładając wyjazd z domu około 3:00, przy dobrym wiaterku, znana trasa... jakieś 230 km... spoko do zrobienia bez gnania na łeb i szyję...

No i wszystko w ten łeb wzięło bo wyjechałem z domu przed 6-tą dopiero...

Niebo rankiem od razu ostrzegało: zmokniesz dzisiaj :)


"Ścieżka" obowiązkowa w Wieliszewie (na górze zakaz). Pierwsza zmiana mokrej od deszczu koszulki :)


Dalej Dębe, Nasielsk i droga na Ciechanów...


Obwodnica rowerowa Ciechanowa - GENIALNA!!!


Z Ciechanowa na Grudusk, Dzierzgowo i Wietrzfnię Kościelną... Pogoda dobra... I trafiłem hurtownię bocianów :)


Dalej zamiast skręcić po bożemu na Wietrzfnię - po raz kolejny skręciłem w prawo w kierunku na Janowiec Kościelny. Uwielbiam ten wiejski pagórkowy odcinek...


Serwisówek S7 dopadłem w Kanigowie.
Czas był dobry, oceniałem, że do Olsztynka na 16-tą zdążę bez problemu...
Myliłem się.
Pierwsza burza dopadła mnie w miejscu idealnym. Właśnie mijałem Karczmę pod Gołębiem w Nidzicy. Skorzystałem, zjadłem.
Ruszyłem dalej. Daleko nie pojechałem, rozpadało się na dobre.
Ale nic - twardym trzeba być, nie "miętkim"...


Znowu się pomyliłem. Po około 15-tu kilometrach... Widok na Olsztynek... Burza, pompa i... decyzja - powrót do Nidzicy, tutaj złapię mój pociąg...


Ale miałem ponad 1,5 godziny. Deszczyk tutaj był lekki, pokręciłem się po Nidzicy...


Pociąg zgodnie z planem przyjechał 16:30


Rowerków parę już było, chłopaki suszyli się po olsztyńskich opadach :)


Mapka dzisiejszej walki...


Do rachunku dodane kilometry z Dworca Wschodniego do domu i późniejszych zakupów w spożywczaku... :)




  • DST 215.40km
  • Czas 09:00
  • VAVG 23.93km/h
  • VMAX 41.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 571m
  • Sprzęt TREKuś
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozpoznanie walką - serwisówki S17 odcinek Kołbiel-Ryki

Niedziela, 7 czerwca 2020 · dodano: 07.06.2020 | Komentarze 3


Czwartkowa wycieczka po południowo-wschodnim Mazowszu niemal kończyła się przejazdem nad S17-ką (Warszawa-Lublin) na wysokości Pilawy i fotką serwisówki, która wyglądała na tyle zachęcająco, że rzecz nie mogła pozostać bez kontynuacji...

A że najlepiej kuć żelazo póki gorące...

Na dzisiaj prognozy wiatrowe były dobre w kontekście jazdy na południe choć dużym cieniem kładły się na to zapowiedzi o możliwych gwałtownych burzach.
Przeliczywszy kilometraż i czas dany do potencjalnych burz (ok 17:00) postanowiłem sprawdzić na początek odcinek od węzła Kołbiel do Ryk, to około 60 km, dojazd do Kołbieli to ze 40, powrót przez Dęblin następne ciut ponad 100...
Te troszkę ponad dwie stówki, biorąc pod uwagę możliwość (pewność) kilku pomyłek przy wyborze trasy oceniłem na 10 godzin brutto (jak się później okazało nie wziąłem pod uwagę tego czego jeszcze w tym roku nie było - upału i solidnego słońca).

No to  w drogę!
Ruszyłem tuż przed 6-tą czyli za późno. To od razu zrewidowało o kilka kilometrów miejsce rozpoczęcia eksploracji...
Nie Kołbiel a kilka kilometrów dalej w kierunku na Lublin.

Dojazd najszybszy możliwy przez Otwock, Celestynów, Chrosnę czyli przez MPK...


W Lubicach rzut okiem w kierunku na Kołbiel, założyć można, że te kilka kilometrów serwisówek jest.
Dodam tylko, że odcinek bliższy Warszawy pewnie jeszcze w budowie, bywam niekiedy i prace trwają...


A dalej w kierunku na Lublin (po zachodniej stronie S17)_ to co widać na fotkach. asfalty nowe, piękne, gładkie...


Wiadukt dla zwierzaczków, jedyne 100 metrów bez asfaltu, żeby sobie nóżek nie porysowały.


Pierwsza niedogodność trafiła się w miejscowości Michałówka (Miętne). Zarówno z mapki jak i na żywo wydaje się, że tutaj trzeba przeskoczyć na lewą stronę i polecieć przez Garwolin
Tak zrobiłem. I niespodzianka (acz spodziewana). Przez Garwolin (jakieś 5-6 km) lecimy starą 17-ką, ale nieco zmodyfikowaną. Szerokie pobocza zostały w obie strony zaadoptowane na ścieżkę rowerową! Można? Można. Jakość ścieżki średnia ale komfort ok.


Zaraz za Garwolinem powrót na prawą stronę i dalsza jazda. Tutaj warto zaznaczyć, że ilość możliwych przepraw (wiaduktów) z jednej strony na drugą na S17-ce jest przeogromna. Raz zrobiłem sobie taki skok z ciekawości - po drugiej stronie serwisówka też była. Ale czy jest tak cały czas - nie jestem pewien.


Droga oznakowana dobrze, kierowałem się ciągle kierunkowskazem na Gończyce, w tej miejscowości też na chwilkę oddaliłem się od S17 (podobnie jak i w Żabiance, gdzie starą 17-ką pojechałem)


Jedyną prawdziwą konsternację przeżyłem własnie tuż za Żabianką. Otóż, mimo, iż Ryki znajdują się po zachodniej stronie (czyli prawej) kierunkowskazy kazały mi przejechać na wschodnią. Więc tak zrobiłem. Powrót nastąpił na następnym wiadukcie. Poniżej fotka co było przeszkodą (zdjęcie "do tyłu" czyli ku Warszawie)...


Ryki to podobnie jak Garwolin - stara 17-ka. Bez wyznaczonej ścieżki tym razem, ale z dobrym starym poboczem.


Na ostatnim podjeździe "pod Ryki" - kapeć. Niewiarygodne, ale jadąc po asfalcie wbiła mi się w oponę... drewniana wykałaczka. Weszła całą długością! Kurna, czy ona stała sobie na baczność i czekała :):):) ???
Jeden z dwóch zapasów trzeba było wykorzystać...


Za Rykami skończyłem na dziś eksploracje serwisówek. Skręcając w prawo w 48-kę na Dęblin - na wprost znowu widziałem S17.
48-ka fajna, z małym ruchem...


Niestety, daleko przed Dęblinem jakiś kretyn postanowił - postawiono znak zakazu dla rowerka - i kazał jechać takim oto prehistorycznym wynalazkiem...


W Dęblinie skręt w prawo i około 100 km znaną mi doskonale 801-ką.


Przed burzą zdążyłem do domu. Ale upał dał się dzisiaj we znaki. Prawie wróciłem do zeszłorocznej letniej upałowej średniej picia - litr na godzinę efektywnej jazdy.
No prawie wróciłem - wyszło 7,5 litra na 9 godzin pedałowania :)

I rysunek... :)




  • DST 224.20km
  • Teren 30.00km
  • Czas 10:00
  • VAVG 22.42km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 661m
  • Sprzęt TREKuś
  • Aktywność Jazda na rowerze

Południowo-wschodnie Mazowsze

Czwartek, 4 czerwca 2020 · dodano: 04.06.2020 | Komentarze 1


Wczoraj wyczaiłem, że dzisiaj ma nie wiać...
I to był sygnał, żeby rzucić robotę (w sensie, że dzień urlopu) i ruszyć na południowy wschód Mazowsza.
Tam jest sporo odkrytych terenów, sporo pagóreczków i wiatr bywa przez to baaaardzo zdradliwy...

Pogoda raczej się sprawdziła, momentami coś tam podmuchało, ale co to za wiatr...

5:30 było jeszcze chłodno, ale bezchmurnie i bezwietrznie.

Ruszyłem jak to często robiłem w zeszłym roku przez Okuniew i Stanisławów 637-ką...
Okuniew to oczywiście chora ścieżka z czerwonej kostki. Owszem dość równa, ale dlaczego nie asfaltowa...?

Dalej 637-ka, dobry asfalt, ale w tamtym roku było dużo spokojniej. Roboty drogowe się skończyły i dzisiaj już tłok w kierunku do Stolicy był solidny.
Trzeba dobrze patrzeć przed siebie na wyprzedzających się kierowców...


Za Dobrem skręciłem na Wierzbno. Pięknie tam jest widokowo. Ale... Drogi Masakrrrraaaa!!!


Z Wierzbna postanowiłem wrócić na 637-kę, ale tak, żeby wylądować już w Liwie. Ta trasa  niezła jest...


Tuż przed Węgrowem skręciłem na... Wyszków (nie, nie ten nad Bugiem). Pierwszy kawałek solidny asfalt, widokowa Sowia Góra malownicza...


Ale później znowu asfalty masakra!!!


W Jagodnem przeskoczyłem przez E30-kę. Myślałem, że będzie lepiej... Kolejne fotki - ciężko o komentarz!
Dodam tylko, że w pewnym momencie wpadłem w takie szutry i piachy, że normalnie trójkąt bermudzki...!


Dopiero gdzieś od Topora się poprawiło...


Odwiedziłem Wilkowyje, Mamrota dzisiaj nie piłem, zrobiłem to w zeszłym roku - świństwo gorsze od wszystkiego (jeżeli jest tu jakiś smakosz tego trunku - przepraszam)


W Jeruzalu skierowałem się na Seroczyn - było spoko choć z wyjątkami...


Ups...., dość niespodziewanie województwo zmieniłem :) Droga dobra w lubelskiem...


W Stoczku Łukowskim postanowiłem powoli wracać i wbiłem się w 76-kę.
I własnie 76-ka to dla mnie objawienie dzisiejszego dnia. Zdrowy asfalt, ruch nieduży...
To może mi zastąpić 637-kę jako najlepszy i najszybszy transfer na południowy wschód...


W Wilchcie skręciłem w 805-kę, którą dojechałem aż za Pilawę...


Po drodze przejeżdżając nad S17. Ta serwisóweczka po prawej... mniam mniam... Coś czuję, że niedługo zaatakuję Lublin... :)


805 za Pilawą. Piękna. Ale nie dojechałem nawet do Osiecka...


... skręciłem na Augustówkę, dalej Zabieżki, Chrosna by po króciutkim przejeździe 50-ką skręcić na Celestynów i dalej przez Otwock do domu.


Mapka dzisiejszej awantury... :)


PS. Strzeżcie się trójkąta bermudzkiego, no chyba, że góralem... :)




  • DST 201.10km
  • Czas 07:59
  • VAVG 25.19km/h
  • VMAX 44.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 287m
  • Sprzęt TREKuś
  • Aktywność Jazda na rowerze

Parki Dwa, Narodowy Kampinoski i Krajobrazowy Mazowiecki

Niedziela, 17 maja 2020 · dodano: 17.05.2020 | Komentarze 0


Dzisiaj byłem zdesperowany. Ostatni tydzień to była rowerowa porażka więc dzisiaj MUSIAŁEM :)
W zeszły weekend zepsułem Trekusia, ale mi go w tygodniu naprawili...
Cały niemal tydzień męczyłem Chudego po lesie.

Wczoraj miałem pojechać gdzieś dalej, ale cholernie wiało...
W normalnych czasach to nie problem, wsiadam w pociąg pod wiatr i potem z górki...
Nie uważam, że to nie honorowo... Dla mnie rowerek to przyjemność,radocha, a nie walka z wiatrem...
No ale w czasach pandemii nadal trzymam kwarantannę na publiczne środki transportu...
Więc wczoraj ledwo co ukręciłem wieczorkiem parę km.

Na dzisiaj pogoda zapowiadana była podobna, z tą różnicą, że rano wiaterek mniejszy miał być, zachodni.
I to postanowiłem wykorzystać. Plan to Kampinoski Park Narodowy, jazda na zachód aż zacznie mocno w twarz wiać - wtedy odwrót...
Z Kampinosem problem mam tylko jeden. Mam do Niego około 40 km więc wolę tę drogę pokonywać Trekiem na cienkich oponkach a nie Chudym na grubych :)
A to oznacza tylko asfalty...

No dobra, ale po kolei.
Z domku ruszyłem punktualnie 6:00.

Jak to w moim przypadku gdy jadę na północ - pierwsza fotka to widok Warszawy z Mostu Siekierkowskiego.


Bulwary całkowicie puste, dla normalnych ludzi to za wcześnie...


1,5 godziny jazdy przebiegło bardzo spokojnie choć Rolnicza dłużyła się jak zawsze, było raczej bez wiatru, słoneczko świeciło, a temperatura z porannej 5 stopni dość szybko skoczyła do 15-tu...
Do KPN wjechałem na wysokości Czosnowa, kierunek Truskawka, Wiersze...


I tak naprawdę od razu zaczęło się z kopyta. Dosłownie.
W końcu, po ponad roku modlitw i próśb - pokazał mi się Pan Łoś. Między Truskawką a Wierszami właśnie...
I oczywiście nie byłem gotowy. Zanim wygrzebałem lustrzankę z torby - Łoś majestatycznie wlazł sobie w krzaczory.
Braku fotki żal, ale... dusza śpiewała... Przepiękne Zwierzę :):):)
Myślę, że teraz w kwestii Łosiów pójdzie już lepiej...

Tak się ucieszyłem z tego spotkania, że dopiero jak dojechałem do 579 przypomniałem sobie, że robić zdjęcia warto jednak...


579-ką pojechałem w prawo i w Sowiej Woli skręciłem w lewo na Górki. I tu niestety wiatr już dość solidnie zaczął wiać z zachodu, ale z niepokojącą domieszką północy. 


Więc z planów pojechania do Kampinosu i okrążenia KPN-u do zachodu i północy zrezygnowałem. Do Kampinosu po lesie to jeszcze bym spokojnie dotarł, ale potem sporo kilometrów by było pod solidny wiatr...

Skręciłem więc na Nowy Wilków, te parę kilometrów to poezja... :)


Niby KPN wita, ale w tym przypadku żegna...


575-ka to też moja ulubiona droga. Choć wydaje się, że w zeszłym roku była mniej uczęszczana...


Wisłę pokonałem w Nowym Dworze Mazowieckim. Nie chciałem wracać Rolniczą, ona jest bardzo odkryta a wiatr był coraz mocniejszy. Może by wiał w plecy, a może z boku...


Pewniejsza wydawała się opcja przez Jabłonnę...
I własnie 630-ka zaskoczyła mnie nie mniej niż łoś. Otóż okazało się, że bardzo długi odcinek ma super ścieżkę. Najpierw do Rajszewa po południowej stronie...


... a potem przeskakuje na północną stronę.


Niestety od Jabłonnej aż do przynajmniej Mostu Północnego - słabo jest...
A że wiatr nie przeszkadzał to jakoś tak nieco po południu dotarłem do domu...

Ale determinacja nadal mnie trzymała!!!
Więc odpocząłem, zjadłem obiad i... tak koło 17-tej ruszyłem na południe, do tego Parku, który mam nie 40 km, a ledwie 2 :):):)

Dzisiaj postanowiłem go troszkę okrążyć.
801-ka i standardowa fotka Świdra.


Na rondzie za Sobiekurskiem skręt w lewo w DK 50. Wiatr z jakiegoś powodu ciągle mi sprzyjał...


I dopiero skręt na Celestynów (czyli na północny zachód) zmienił warunki gry... Wiatr w pysk na dystansie 30 km. Ale ten wiatr powoli, powoli się uspokajał...


Fotka z tablicą Mazowieckiego Parku Krajobrazowego dopełniła dzisiejszego dnia. Jeszcze tylko 20 km wzdłuż MPK... pod wiatr oczywiście...


A tak to wygląda na rysunku...




  • DST 208.20km
  • Czas 08:05
  • VAVG 25.76km/h
  • VMAX 46.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 261m
  • Sprzęt TREKuś
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dwie pętelki to jedna pętla - na północ i południe

Niedziela, 26 kwietnia 2020 · dodano: 26.04.2020 | Komentarze 3


Po piątkowej dwusetce z solidnym ogonkiem i wczorajszym obijactwie totalnym - dzisiejszy dzień do samego poranka był wielką niewiadomą. Nie wiedziałem czy pójdę w kolejny dzień wypoczynku czy też jednak pociągnie wilka do lasu...

Poranna pobudka i od razu rzut oka za okno, ale przede wszystkim w mapy pogody.
Okazało się, że nie jest źle, może nie ma być tak ciepło jak w piątek, ale też nie tak wietrznie jak wczoraj...
Wiatr z grubsza miał rano być słaby, potem się wzmóc by wieczorkiem znowu osłabnąć. Te mocniejsze podmuchy miały być z kierunków północnego i zachodniego...

Więc pod słaby wiatr ruszyłem na północ. W planie klasyczna stówka, najprostsza z możliwych...

Stolica z Mostu Siekierkowskiego około godziny 8-ej prezentowała się bardzo ładnie.


Bulwary przepięknie...

Żmijozaur czy co?

Kierunek północny to u mnie zwyczajowo jazda lewą stroną Wisły, minąłem Most Północny, przedarłem się przez Park Młociński, dalej Łomianki, ulica Rolnicza.

No i w dobrym nastroju dojechałem prawie do Nowego Dworu, tutaj wzdłuż 7-ki.

Powrót na prawy brzeg Rzeki w Nowym Dworze Mazowieckim.

631 na Nieporęt, te ruchome kostki na ścieżce rowerowej zawsze mnie bawią...


Przed Wieliszewem malutki postój, konsumpcja, lekkie odchudzenie ubranka. Wszak zaraz przyjdzie walczyć z Wieliszewem i jego ścieżkami...

Poniżej zestaw "maseczek", na każdy powiat inna :):):) To nie jest spreparowana wystawka, tak sobie jadą ze mną cały czas i w razie konieczności następuje podmianka, poprawia to komfort jazdy i oddychania... :)

Z tej klepki zawsze pozdrawiam Elizę. Teraz też to czynię :)

Selfik... a konsternacja była dopiero w domu... Dlaczego wszystko jest odwrócone...??? Hmmm..., tak jest zawsze z selfikami czy to mój telefon trzeba ustawić...?
Proszę wybaczyć, żem nie ogolony :):):)


Dalsza część drogi to droga przez mękę. 631 do Marek to koszmar...

Do domu dotarłem w samo południe. Rzut oka na licznik. 104 km, średnia 25,7. Jak na mnie solidnie, to już taka letnia średnia...
Zjadłem cokolwiek, że niby drugie śniadanie. O 14-tej obiad też zjadłem...

No i co? Nosi człowieka...
A co mi tam, 15.00 ruszam jeszcze na południe 801-ką...

Świder...


Przeciąłem 50-kę, w Sobieniach-Jeziorach skręciłem w prawo na zachód w 739-kę, objechałem tamtejsze sady naokoło. Jaka szkoda, że słonka nie było.

Sanktuarium pod wezwaniem Matki Boskiej Bolesnej w Mariańskim Porzeczu.

Powrót na 801-kę, odrobina słoneczka się pokazała.

Znowu w Sobieniach skręciłem w 739-kę w prawo. No ale, że to była jazda powrotna to tym razem ten skręt był w kierunku wschodnim :)
Na Osieck.

Z Osiecka do domu to już rzut beretem, około 40 km, przez Celestynów, Otwock...

Zabawne okazało się sprawdzenie licznika. Otóż druga pętelka... też liczyła sobie 104 km i... też na średniej 25,7!!!
Znaczy forma jest dobra i... równa..

Mapka dnia dzisiejszego... :)




  • DST 237.40km
  • Czas 09:27
  • VAVG 25.12km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 431m
  • Sprzęt TREKuś
  • Aktywność Jazda na rowerze

Solidna Pętla po Parkach :)

Piątek, 24 kwietnia 2020 · dodano: 24.04.2020 | Komentarze 2


Dzisiaj zastosowałem starą, ale całkiem nie w moim stylu zasadę:
Co masz zrobić jutro - zrób dzisiaj... :)
Dzisiaj miałem pracować, a na jutro wytyczyłem sobie pierwszą solidną trasę w czasach zarazy...

Jednak...
Prognozy pogody zapowiadały wyraźnie: piątek piękny, sobota nie!
Więc wieczorkiem wczoraj krótkie info do szefostwa, że w tym tygodniu się już narobiłem... Nie walczą z tym...

Ten plan to skrócona wersja planu na czerwiec kiedy dni będą najdłuższe...

Miałem ruszyć o piątej, ruszyłem o... siódmej, to niestety bardzo mocno niekorzystne się okazało...
Najpierw klasyka jak jadę na północ czyli Siekierkoszczak, bulwary, Łomianki, ulica Rolnicza...


W Czosnowie zwrot na zachód i pierwsza z planowanych miejscówek uwieczniona na fotce. Klasyka gatunku dla mnie w Kampinoskim Parku Narodowym czyli Truskawka, Wiersze...

Jednak na 579-tce tym razem nie w prawo i przez Górki do Kampinosu tylko w lewo i przez Leszno...

A w Kampinosie w lewo i... najkrótszą możliwą trasą do Bolimowa. Pięknie tam, ale na tym odcinku (Kampinos-Bolimów, bite 30+ km) już mocno wiało w twarz... Miałem być tutaj 2 godziny wcześniej...

Dopiero w Bolimowskim Parku Krajobrazowym przypomniałem sobie, że wciąż jadę w porannych ciuchach obliczonych na 5-6 stopni. To pewnie dlatego pot lał się ciurkiem przy 20 stopniach :)
Przebiórka w ciuchy letnie, pierwsza solidna konsumpcja (wcześniej tylko banan w Kampinosie).

Ścieżka wzdłuż 705-ki

Z 705-ki skręt dopiero w Skierniewicach, od tego momentu luksus wiatru w plecy towarzyszył mi prawie do końca jazdy...

Po drodze minąłem Puszczę Mariańską i takie różne cuda...

Mszczonowa nie lubię za dzielnicę przemysłową, nie miałem czasu walczyć z chorą ścieżką i częściowo ciąłem po zakazie jazdy po drodze...
W Tarczynie zakup w spożywczaku picia, pączka i drożdżówki... Jakże to podniosło mnie na duchu i sił dodało. Poprawiłem lodem na patyku :)

Kolejny przystanek był dość niespodziewany.
Jadę sobie na Górę Kalwarię opłotkami (cel ostatni zaraz wyjawię), a tu nagle taka niespodzianka...

Z radości się zaśmiałem, tego bonusa nie miałem w planach moich Parkowych...

Ostatnim (trzecim, a okazało się, że czwartym) miał być i był... Mazowiecki Park Krajobrazowy...
Niby u mnie pod domem On "rośnie", ale postanowiłem uczciwie przeciąć go wewnątrz, a nie tylko po obrzeżach.
Więc od Góry Kalwarii walka z TIRami na 50-ce, dopiero w Regucie skręciłem na Celestynów.

Punkt ostatni z listy dzisiejszego dnia...


Mapka to taki fajny trójkącik...


W lato to będzie bardziej kwadracik, ciekawe kto się domyśli jaki Park będzie zamiast ChPK :)
Podpowiem, że traska będzie o około stówkę dłuższa... :)